Śniardwy-Nowe Guty 20.05.2004Prognozy na ten dzień były bardzo dobre. ICM pokazywał 30km/h bez deszczu. Jedynym mankamentem była temperatura. Odczuwalna miała wynosić poniżej zera. Wiać zaczęło już we środę wieczorem ale maksymalne porywy były w nocy. Raniutko we czwartek spakowałem sprzęt i po krótkiej wizycie w pracy i zabraniu zaspanego Dawida wyruszyliśmy w drogę. Pieniu zapowiadał, że na spocie będzie już prawie od świtu ale i tak go wyprzedziliśmy. Dojechał po 10 minutach za nami. W Nowych Gutach nikogo jeszcze nie było więc całe jezioro mieliśmy dla siebie. Wiatr wiał z siłą 5Bf z zachodu i to bardzo równo. Dalej były też niewielkie fale. Szybko się otaklowaliśmy. W międzyczasie dojechali Bodzio, Carlito, Jacek i Amper. My już wtedy byliśmy na wodzie. Pieniu od razu wystartował ze swoją wave'ówką i żaglem 6,3 ale czasami chyba było to za dużo. Ja na swoim JP 94 i Pulsem 5,3 czułem się dość komfortowo chociaż zdażały się mocniejsze szkwały gdy wolałbym mieć mniejszy żagiel. Dawid jako początkujący ćwiczył ogólne pływanie i starty z plaży. Na koniec miał już niezły ślizg prosto na plażę. Reszta ekipy również śmigała na mniejszych zestawach poza Bodziem, który po szybkim rajdzie do domu i przywiezieniu zapomnianych butów latał na 7-mio metrowym żaglu. Żeglarski krajobraz na wodzie urozmaicał Amper ze swoim kajtem i coraz wyższymi skokami. Później zaczęli też dojeżdżać inni. Zjawił się Andrzej z Łomży i kilku innych gości z jego okolic. W południe na wodzie było już trochę tłoczno bo dodatkowo polowalo na nas dwóch kajciarzy ;-) Ogólne warunki były dość dobre gdyby nie ta temperatura. Nie dość, że człowiek męczył się jak zwykle to jeszcze dodatkowa energia była marnowana na ogrzanie wyziębionego organizmu. Do przyjemności nie należało też wpadanie do raczej zimnej jeszcze wody. Udało się za to trochę poskakać bo fale czasami układały się bardzo pięknie w dolinę i duże wypiętrzenie. Rufy za to nie należały do najłatwiejszych przy sporym zafalowaniu i momentami silnych porywach. W przerwie na odpoczynek udało mi się trochę nagrać na kamerze kilka minut zmagań kumpli z wiatrem ale szybko spadająca temperatura wewnątrz pianki z powrotem skierowała mnie do wody na pływanie. Po pół godzinie miałem już całkowicie dość. Razem z Dawidem kompletnie wyczerpani zwlekliśmy się przed 14. Zmęczenie było tak duże, że ja ledwie usiedziałem jeszcze godzinkę w pracy. Dawid miał jeszcze do napisania jakiś egzamin na uczelni ale długopis to mało mu z ręki nie wypadł :-) Najważniejsze, że dzień był udany. Oby więcej takich wiatrów w najbliższym czasie. by Mike |
.:: wykonanie - Mike : współpraca - cała grupa ::. |