lipiec Krynica,Tolkmicko

Długo oczekiwany wiatr w tym roku w końcu nadszedł, więc "nadejszła wiekopomna chwila" by udać się do Krynicy Morskiej. W piątek 14 lipca koło 10 razem z ojczulkiem ruszyliśmy z Ełku z przyczepą kempingową. Jak zwykle polskie drogi zaskoczyły nas swoim dobrostanem (tym razem wybraliśmy drogę po północy: Bartoszyce, Frombork) oraz tym, że w każdej wiosce kilku pijanych lokalesów zataczało "kółeczka". Około 16 byliśmy w Tolkmicku. Na wodzie kilku lokalesów. Tego dnia 6.3 + Max2Air (105L) był to dla mnie ok. zestaw. Ojciec 5.8 Naish Boxer + jego wave'ówka za...żubrówkę ? Acha byłbym zapomniał. Na plaży pojawiła się szkółka nauki windsurfingu ale nie widziałem by ktoś brał tam lekcje. Pod wieczór do pływania dołącza Krasnal. Po spakowaniu sprzętu podejmujemy decyzje o przestawieniu się na Krynicę Morską by w sobotę popływać na morzu. 22:30 jesteśmy już w Krynicy. Chcemy się zatrzymać na campingu ale cena 34zł za postawienie na "parkingu", który wyglądał jak obszar po wojnie: dziury po oś itp., samochodu z przyczepą to lekka przesada. Po wyjeździe z Krynicy spotkaliśmy "wesołego" chłopaka, który idąc środkiem drogi (nie dawał się wyprzedzić) był bardzo "nieczynny". Na noc zatrzymujemy się na leśnym parkingu, który podobno jest płatny (jak głosi tabliczka) a wygląda jak ten w Krynicy. Szybka kolacja, sprzęt na dach przyczepy by nie zniknął w mroku i lulu.
Następnego dnia - jak dojechać do morza, bo oczywiście wszystko jest zakazane ( wjazd w las jest zabroniony oprócz stawania na parkingach). Przyczepę zostawiamy u harcerzy po dobrym zbajerowaniu dowódcy obozu ( powiedział, że jak coś to razem zbierzemy po dupie ale mandatu nie będzie) i autkiem dojeżdżamy na plażę (ciekawe czy dożyjemy czasów, że u nas będzie tak jak w Danii, Francji, Niemczech...?). Tak jak zwykle znajomy rybak nas wita. Przestrzega by być ostrożnym bo wczoraj utopił się człowiek, ale znając nas wie, że i tak wyjdziemy na wodę bo wieje. Na brzegu wiatr siecze po nogach, prostopadły do brzegu. Przybój ciągnie się około 150m od brzegu. Wychodzę na Tidze (92L) + 5.8 Naish Boxer ale jest dużo za mało, fala w przyboju zasłania wiatr. Biorę Max2Air'a i 6.3. Na tym zestawie dopiero daje się pływać, ale jest bardzo ciężko. Silny prąd, łamiące się fale, co kilka metrów istna biała kipiel (ZOBACZ FILM JEST NA CO POPATRZEĆ!!!). Pływanie w takich warunkach to jak jazda po polskich drogach - nie wiesz co będzie za chwilę ;-). Po kilku godzinach takiej zabawy kończymy i wracamy do Tolkmicka. Tam z 5.8 schodzę na żagiel 5.0 a ojciec testuje nasz nowy nabytek - Neilpryde NR 4.5.(ZOBACZ FILM). Około 20:00 kończymy pływanie. Tego dnia była bardzo dobra fala do skoków (na obu halsach), a ja poćwiczyłem trochę 360-tkę. Po prostu Hawaje ;-). Około 22:00 dojeżdża Carlito, który z resztą ekipy (Bodek, Pieniu i Młody) pływali w Rewie. Niestety Karol nie lubi pływać na trawie hehe, więc przeniósł się do nas. Łaskawie pozwalam mu dzielić ze mną łoże i około 23 idziemy spać.
Rano znowu wieje. Znacznie słabiej, ale jest ok. Karol bierze 6.7 + Mistral Flow i katuje duck jibe'y. Ja na zmianę z ojcem Max2Air'a + 6.3. Z tego dnia pochodzą zdjęcia, które zrobiłem. Ponieważ jest to mój 3 dzień pływania to jestem już ostro wyjechany i co 30min robię sobie przerwę w pływaniu. Kilku lżejszych chłopaków tego dnia trenuje triki freestylowe i idzie im naprawdę nieźle. Koło 16 decyzja, że dzisiaj wracamy, bo nie widać szans jutro na wiatr. Podróż powrotną w moim wykonaniu zakłóca tylko zatrucie, co powoduje, że po powrocie do domu muszę myć karoserie ? i to by było na tyle.
Mam nową złotą myśl: pływanie w Klittmoller to przedszkole, Bałtyk to studia.
by TomeQ

.:: wykonanie - Mike : współpraca - cała grupa ::.