Długi weekend czerwcowy


No ten rok jest bardzo dziwny. Wiatry wieją przeważnie po długich weekendach. Tak było na początku maja, tak było i teraz. Wstęp do pływania mieliśmy już od soboty. Wtedy było to pół godziny na dużych zestawach.
W niedzielę większość ekipy zjechała do mnie na Piaski. Pływaliśmy również na większych zestawach. Wiało 3-4Bf ale wiatr co chwila zmieniał kierunek od W do SW. Mimo to mieliśmy kilka godzin pływania. W pewnym momencie spod dużej chmury dowalił niezły wiatr. Wszyscy, którzy byli na wodzie byli przeżaglowani. Ja modliłem się aby tylko dopłynąć do jakiegokolwiek brzegu. Potężny szkwał nie trwał jednak zbyt długo i po 15 minutach można było znowu wystartować. Ten dzień to był jednak tylko wstęp do poniedziałku.
Na początek tygodnia prognozy zapowiadały bardzo silny wiatr z zachodu. Od północy zbliżał się do nas mocny niż, który dał o sobie znać około 12. Na tak silny wiatr postanowiliśmy wybrać się oczywiście na Śniardwy do Nowych Gut. Pierwszy na miejsce dotarł Romek. Później dołączył Bodzio, Amper i dojeżdżający do nas Tomek z Białegostoku. Ja zajechałem przed 16 gdy wszyscy już pływali. Spot był dość nietypowy bo przeważnie zatrzymujemy się na kempingu. Tym razem rozbiliśmy się spory kawałek na północ. Pieniu który przyjechał jako ostatni nie znalazł nas i rozpoczął pływanie z kempingu.
Sytuacja jaką zastałem była następująca: Amper na małym kajcie, chłopaki na małych deskach i żaglach 5.x-6.x latali jak szaleni. Przerażony tym faktem otaklowałem 4,2 i na małej desce wyszedłem na wodę. Wiatr musiał chyba jednak osłabnąć, bo pobujałem się trochę i zszedłem na brzeg po większy żagiel. Z 5,3 mogłem już spokojnie latać. Wiało 5-6Bf, fale jak na Bałtyku ale ustawiały się prostopadle do wiatru co trochę utrudniało skoki. Lataliśmy jak szaleni. Na koniec zaczęło padać a wiatr jeszcze się wzmógł. Wykończeni daliśmy sobie spokój tymbardziej, że na wtorek znowu szykuje się pływanie.
Małą pyskówkę zaliczyłem z jakąś kobieciną pędzącą krowy brzegiem. Coś bredziła o pozwoleniu na wjazd na ten teren (nieoznaczony i nie zamknięty) więc odwdzięczyłem się jej gadką o zakazie pojenia krów w jeziorze :-)
No cóż. Tubylcy bardzo powoli przestawiają się na przyjaźń do turystów. Jedyne co potrafią to kasowanie pieniędzy za dojazd do brzegu. O np. jakimkolwiek ciepłym posiłku na miejscu raczej trzeba zapomnieć.
by Mike

.:: wykonanie - Mike : współpraca - cała grupa ::.