13-05-2005 Śniardwy


Nareszcie trafły się w tym roku porządne warunki na pływanie. Prognozy śledziliśmy już od kilku dni i od tych kilku dni zapowiadał się duży wiatr. Ciśnienie na pływanie mieliśmy duże, ponieważ nie wszyscy mieli okazję taplać się wcześniej w zimnej wodzie przy słabym wiaterku. Ja osobiście nie pływałem od jesieni ubiegłego roku i trochę chodziłem ostatnimi czasy "roztrzęsiony".
Z samego rana pomimo deszczu spakowaliśmy się z Dawidem i około 8.00 wyruszyliśmy do Nowych Gut. Po krótkim telefonie do Bodzia dowiedzieliśmy się, że na miejscu jest już Andrzej. Po spokojnej jeździe dotarliśmy nad Śniardwy. Zakładaliśmy, że jak zwykle rozłożymy się na kempingu ale ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu nie dało się sforsować zamkniętej na kłódkę bramy. Jakaś kobita powiedziała, że właściciela nie ma a bramy, tak jak to robiliśmy już wcześniej, z zawiasów zdjąć nie wolno. Ruszyło nas to trochę bo w przeszłości zawsze płaciliśmy za każdy wjazd a tu teraz takie szopki odwalają. Nic to. Skoro nie chcą zarabiać to na mnie już więcej nigdy nie zarobią. Od tej pory będziemy rozkładać się obok wiatraka albo dalej w kierunku na Okartowo.
Po krótkim rzucie okiem na jezioro od razu postanowiliśmy zakładać żagle 5,2-5,3. Niestety tak wcześnie nie było nikogo z wiatromierzem, bo wtedy zaoszczędzilibyśmy sobie zbędnego przekładania. Zanim zeszliśmy na wodę z żywiołem zmagał się już Andrzej. Widać było, że to nierówna walka. Nie bacząc jednak na te niepokojące sygnały i my poszliśmy pływać. Kilka pierwszych halsów zmusiło nas jednak do zejścia i otaklowania mniejszych żagli. W międzyczasie zaczęli zjeżdżać inni ridersi. Dołączyli do nas Bodzio z Amperem, Romek, Remis, brat Andrzeja (moje uznanie za odwagę). Dojechały też ekipy z Ostrołęki, Białegostoku i Łomży.
Otaklowaliśmy żagle 4,2 , ja wziąłem swoją wavewówkę i znowu na wodę. Niestety w tym czasie przetoczyły się deszczowe chmury, wyszło słońce i wiatr trochę siadł. Znowu spłynąłem na brzeg i ponownie otaklowałem 5,3. W tym czasie Dawid musiał się pożegnać ze swoim żaglem 4,2 , który sobie po prostu się rozleciał przy taklowaniu. Nauczka aby nie kupować żagli po szkółkach.
Ludzie pozakładali żagle od 5 do 7m2 i też zaczęli pływać. Piątek 13 jednak dał o sobie znać bo po krótkiej chwili znowu spływałem aby jednak założyć z powrotem żagiel 4,2. To przetaklowywanie jednak trochę mnie zmęczyło a niska temperatura dołożyła swoje i byłem już trochę zmęczony. Po krótkiej przerwie zszedłem ponownie na wodę i mogłem już nareszcie normalnie pływać. Wiatr jednak czasami robił niezłe niespodzianki. Potrafił na chwilę przygasnąć, żeby następnie udeżyć mocnym kopem. Chłopaki na brzegu mierzyli i wiatromierz pokazywał podmuchy dochodzące do 7-8Bf. Ja czasami nawet na żaglu 4,2 czułem się przeżaglowany. Jednak trzeba będzie poczynić zakup żagla w okolicach 3,5-3,7m2. To tak na przyszłość :)
Na wodzie oczywiście mega speedy czasem jakiś podskok. Niestety fala do skoków na prawym halsie nie układała się zbyt często. Najgorszy był jednak brak siły i niska temperatura, która szybko wycieńczała organizm.
Udało mi się zrobić dwa halsy na Tidze Andrzeja z Łomży. Deska dobra bo bardzo stabilna w takich warunkach. Całkowicie brak jej było "nerwowości" mojej wavewówki. Swoje też dołożyła różnica w litrażach (jego 88, moja 73).
Zmęczeni zeszliśmy z wody po 14. Ja zrobiłem jeszcze małą dokumentację z wyjazdu w postaci zdjęć. Część ludzi też w tym czasie zbierała się do drogi powrotnej. Na wodzie pozostali tylko najwięksi twardziele i osobniki z większą tolerancją na zimną wodę ;)
Wyjazd jak najbardziej udany tym bardziej, że było to moje rozpoczęcie sezonu i pomimo piątku 13 nie zanotowałem żadnego przykrego incydentu. Drobnym wyjątkiem jest tylko boląca po mega katapie noga, biodro i zbite żebra ale to akurat po kilku dniach przejdzie.
by Mike

.:: wykonanie - Mike : współpraca - cała grupa ::.