09-10.09.2005 dym na Śniardwach
Prognozy pokazywały od kilku dni, że zapowiada się niezły czad. Ja miałem ochotę jechać na Półwysep, jednak Bodzio mnie od tego odwiódł przekonując mnie, że nie mam tak małego żagla i miał racje.
We wtorek zajechałem na Nowe Guty po 11 - Bodzio już się taklował. Na wodzie pływało już dwóch gości, jak się później okazało byli oni z Ostrołęki. Szybko zabrałem się za taklowanie swego najmniejszego żagla 5,2 na nowym maszcie RDM. Oczywiście żagiel wybrany mocno po maszcie i po bomie.
Wiatr pokazał swoją siłę już na samym wstępie. Podczas taklowania schowałem się za samochód, na którym została nie przywiązana deska i nagle poczułem silne uderzenie w głowę i plecy. Okazało się, że wiatr podwiał deskę, która przeleciała przez quiver na dachu i trafiła we mnie. Na szczęście ani desce ani mi nic się nie stało.
Po kilku minutach byłem już na wodzie - deska 85L i żagiel 5,2. Warunki nas nie rozpieszczały. Wiała mocna 6 w porywach do 7Bf a do tego przez cały czas padał deszcz, który momentami naprawdę porządnie zacinał, a kto pływał w deszczu wie jakie to uczucie jak krople wbijają się w głowę, dlatego postanowiłem założyć kaptur. Żagiel coraz to mocniej podciągałem po bomie, jednak nie była to równa walka. Bodzio co chwilę wychodził i zmieniał żagiel z 5,4 na 4,7, a jeśli Bogdan zakłada 4,7 to już musi naprawdę mocno kuć.
Goście z Ostrołęki pływali na 4,0 i 4,1. Warunki przy tym wietrze były naprawdę wymagające. Tworzyła się spora fala i naprawdę fajnie można było poskakać. Po pewnym czasie pojawił się Amper, jednak po kilku próbach odpalenia swego najmniejszego kajta stwierdził, że nie da rady pływać. Wiatr był za silny a Andrzej nie chciał ryzykować wylądowania na drzewach. Z tego też powodu przypadła mu rola fotografa.
My z Bogdanem z krótkimi przerwami na herbatkę pływaliśmy do 17 po czym stwierdziliśmy, że jutro też jest dzień i zakończyliśmy sesję.
10.08.2005
Kolejny dzień na Śniardwach. Zjechaliśmy przed 11. Tym razem pojechaliśmy na Okartowo kierunek wiatru był idealny na to miejsce. Tym razem zjechało nas więcej. Był Bodzio, Jacek i Amper, który stwierdził że dziś to musi popływać choćby nie wiadomo jak wiało.
Potem jeszcze dojechał Andrzej z Łomży oraz dwóch gości z Warszawy. Szybki pomiar wiatru i okazało się, że wieje ciut słabiej niż dzień wcześniej (stałe 5Bf w porywach do 6Bf) ale i tak wystarczająco na żagle w okolicach 5 m i małe deski. Pogoda też była przyjemniejsza bo nie padało a po 15 wyszło nawet słońce i wiatr jeszcze się wzmógł.
Przy tym kierunku (SW) i sile wiatru na Okartowie robią się piękne fale jeszcze lepsze niż na Nowych Gutach. Są dłuższe i bardziej strome, czyli każdy nie odmówił sobie przyjemności poćwiczenia skoków. Po jednym z nich Bogdan zaliczył mega- katapę, kiedy to zamiast wylądować na płasko lub na rufie spadł na dziób deski. Żeby się bardziej przyłożył to może wyszedł by mu front loop a tak pozostała tylko rozdarta pianka, siniak na udzie i ślad na żaglu.
Tego dnia też pływaliśmy do 17. Można było jeszcze dłużej bo pogoda zrobiła się ładna ale ani ja, ani Bogdan nie mieliśmy już siły po drugim takim dniu.
by Pieniu
|