Litwa czerwiec 2008

Trzydniowy wyjazd na Litwę zorganizował jak zwykle Romek.
Razem z Pieniem zapakowali się w poniedziałek wieczorem do przyczepy kempingowej i pognali na wschód. We wtorek od rana próbowali pływania na morzy w okolicach Sventoji na żaglach 5.9 ale wiatr pomimo bardzo dobrej prognozy wiał za słabo. Morze było oczywiście wzburzone ale nie przekładało się to na pływanie. Ja dojechałem wczesnym wieczorem i zastałem ich zastanawiających się co robić dalej. Pogonili mnie żebym szybko się taklował i sam sprawdził czy uda mi się odpalić. Największy zabrany przeze mnie żagiel, również 5.9, w moich rękach o dziwo odpalił i nie myśląc co będzie dalej pognałem po lekkim skosie wzdłuż brzegu z każdą chwilą oddalając się w morze. Ze dwa razy udało mi się nawet wyskoczyć na wysokiej, stromej fali. Leciałem tak aż w pewnym momencie nagłe osłabienie wiatru i zaraz po nim silny podmuch rzuciły mnie do wody. Bezskutecznie próbowałem wstać, ponieważ inaczej niż na jeziorze, po oderwaniu pędnika od wody, słaby wiatr nie chciał go podnieść. Bujałem się tak parenaście minut aż zmieliły mnie nachodzące po sobie dwie fale. Druga odłączyła pędnik od deski i ode mnie i tak zostałem sam jakieś pareset metrów od brzegu bez sprzętu. Deski nie dało się dogonić więc wolałem uspokoić się i powoli dryfować do brzegu niesiony przez fale. Po jakimś czasie udało mi się bez wysiłku dogonić pędnik. Od tego momentu dryfowałem z nim w rękach. Po desce ślad zaginął. Chłopaki na brzegu już kopali mi grób. Po jakiejś godzinie dryfu dobiłem do brzegu, gdzie jakieś 100metrów dalej stali Romek z Pieniem. Jak się okazało deska wypłynęła dużo szybciej 200 wcześniej. Bez strat w sprzęcie wróciliśmy 1km z powrotem na kemping kończąc pływanie w tym dniu.
W środę rano Pieniu jeszcze miał ochotę spróbować sił na morzu ale wiatr wiał tak samo słabo jak we wtorek. Udało mi się namówić Romka na ewakuację i przemieszczenie się nad Zalew Kuroński, gdzie już przy okazji wcześniejszego naszego wyjazdu odkryliśmy super spot. Wiatr jest tam zawsze przy kierunku zachodnim przynajmniej 1-2Bf silniejszy. Po dojechaniu na miejsce zastaliśmy kilkanaście samochodów lokalesów, głównie kajciarzy. Trudno było ocenić siłę wiatru więc na próbę wyszedł Pieniu na 5.9 i "normalnej" desce ale bardzo szybko wrócił z hasłem:
- 4.2 i wave-ówka.
Pobraliśmy małe żagle i deski i poszliśmy na wodę. Pływanie cud miód! Płaska woda i bardzo mocny, stały wiatr! Takie warunki to bywają chyba tylko gdzieś daleko w świecie.
Po niecałej pół godzinie postanowiłem wydobyc ze swojej stajni najmniejszy żagiel 3.5m. Szybko przetaklowałem 4.2 i wyszedłem na wodę. Teraz było już komfortowo. Pełne dożaglowanie. Po dwóch godzinach i przerwie postanowiliśmy zrobic sesję zdjęciową. Ja w wodzie, chłopaki: najazdy, zwroty, gleby ;-) Później dostałem też szansę zaistnienia prze obiektywem, który utrwalił kilka moich podskoków. W obiektywie pojawiał się również jeden z lokalesów, który całkiem nieźle radził sobie z deską. Rozmawiałem z nim później i potwierdził, że jest to faktycznie jedno z najlepszych miejsc na Litwie na pływanie. Silne wiatry i płytka (od kolan po pas), płaska woda to idealne miejsce na freestyle lub naukę.
Pod wieczór zwinąłem się do domu zostawiając chłopaków. Pływali jeszcze we czwartek na żaglach 5.0 do popołudnia.
by Mike

.:: wykonanie - Mike : współpraca - cała grupa ::.