Lanzarote Trip 2009
Jak zwykle były dylematy z podjęciem decyzji gdzie pojechać wiosną na pierwsze pływanie - Kanary czy Egipt oto jest pytanie?
Po wielu rundach negocjacji z moją żoną padło na Lanzarote bo to Europa, bo ciepło, bo z dzieckiem itd.
Celem naszej wyprawy była miejscowość Costa Teguise - miejsce gdzie rozgrywany jest co lato Wielki Szlem PWA we freestyle i wave.
Zatrzymaliśmy się w hotelu Barcelo La Galea, którego doskonałe położenie dawało dostępność do plaży, spotu i nadmorskiej promenady oraz widok na ocean.
Miejsce gdzie się pływa to otwarty ocean, ale żeby się tam dostać, należy pokonać kilka "drobnych przeszkód". Pierwsza z nich to start z plaży z za falochronu. Jego cień powoduje duże zamieszanie bo bardzo mocno kręci wiatrem. W przypadku upadku nie ma jak wystartować (falochron zasłania wiatr do startu z wody). Następnie taniec na desce przez kolejne 50 m do momentu dostania kilku porywów na żaglu i wyjście na ocean. Jeżeli szczęście sprzyja to można popływać na naprawdę duuuużych falach które doskonale układają się do skoku na lewym halsie.
W trakcie mego pobytu dane mi było pływanie na falach dochodzących do 4m. Z brzegu widać było jak maszty chowają się między spienionymi grzywami. Naprawdę solidne wrażenie robi taki kolos pędzący tuż za tobą. Dolina między falami ma szerokość na jakieś 30 - 40 m i jest to miejsce na szybką decyzję o zwrocie. Woda załamującej się fali na rafie ma kolor wspaniale turkusowy - wrażenie estetyczne niezapomniane (banan na gębie gwarantowany).
Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo i komfort pływania to zdecydowanie nie jest to miejsce dla nowicjuszy. W przypadku niekontrolowania wysokości można się nie zmieścić do zatoki. Gardło pomiędzy falochronami szerokie jest na jakieś 150 - 200 m;. Kolejne bezpieczne miejsce na zejście z deski oddalone jest kilka kilometrów w dół wyspy - w porcie :-) .
|