26.09 - 03.10.2009 KlitmöllerTeraz pojawiła się możliwość podłączenia do ekipy Wiatrolutków z Warszawy. Chłopaki jechali tam już kolejny raz, tak więc wszystko mieli obcykane. Dołączyłem do nich z Pawłem z Koszalina, z którym już zaliczyłem kilka wyjazdów, ostatnio do Maroka. Ja wyruszyłem pierwszy w piątek przed południem do Koszalina, gdzie po załadowaniu sprzętu na pickupa Pawła, wyruszyliśmy w dalszą drogę. Przelot autostradami w Niemczech a później 300 km przez Danię i w sobotę przed południem byliśmy w Klitmöller. Chłopaki z Warszawy też dojechali w podobnym czasie. Szybkie rozeznanie i stwierdziłem, że zejdę na wodę na żaglu 6,4m. Trochę polatałem, jednak całonocna podróż dała się we znaki i po jakiejś godzinie odpuściłem sobie tym bardziej, że wiatr nie był za rewelacyjny. Po przejażdżce po okolicy i obejrzeniu kilku spotów zakwaterowaliśmy się w domku. Domek wyposażony na full - dwie łazienki, sauna, wanna z hydromasażem, duży salon i w pełni wyposażona kuchnia. Co więcej potrzeba? No oczywiście wiatru. Jednak prognozy na najbliższe dni były obiecujące i wszyscy byli spokojni. Można było odpocząć relaksując się w saunie i popijając whisky. Niedziela była delikatnym dniem na rozpływanie. Wiatr z zachodu o sile ok. 5Bf pozwolił na przyjemne pływanie na większej desce z żaglem 5,2m. Nawet przy takiej sile wiatru tworzące się fale robiły wrażenie. Przy tym kierunku oczywiście dobrze działa spot w Klitmöller. Plaża tam jest usiana muszlami, tak więc lepiej schodzić w butach bo można pociąć sobie nogi. Kolejny dzień powitał nas silnym wiatrem. Wiało z północnego zachodu. Przy tym kierunku lepiej działa spot w Hanstholm oddalonym o niecałe 15 km na północ od Klit. Do wody schodzi się po kamienistym wapiennym brzegu. Dno również kamieniste. Tutaj jednak brzeg schodzi łagodniej w dół i przy brzegu nie jest od razu głęboko jak w Klit. Po ocenie warunków stwierdziliśmy, że dobrym wyborem będą żagle 4 z kawałkiem. Ja po otaklowaniu 4,3m pierwszy zszedłem na wodę jako przedskoczek ;-) Akurat podeszła chmura z pod której jeszcze mocniej dmuchnęło. Po małym mieleniu w przyboju udało mi się przebić przez fale i wypłynąć dalej. W tym dniu rozłożyliśmy się w miejscu bardziej wymagającym, kilkaset metrów za Fish Fabric gdzie przybój był dosyć silny, a przy brzegu czasami brakowało wiatru by się przez niego przebić. Niektóre fale miały tam do 2m wysokości. Każdy zaliczył porządne mielenie w przyboju a później spacer ze sprzętem po kilkaset metrów. Po wypłynięciu za przybój chodziły wałki które spokojnie miały po 3-4m. Tego dnia w tym samym miejscu pływał Lars Petersen. Można było podpatrzeć jak się przechodzi taki przybój bez mielenia oraz jak pięknie objeżdżał fale. Następny dzień to również wiatr z północnego zachodu na żagiel 5,2 i małą deskę. Miejsce oczywiście Hanstholm. Tym razem rozłożyliśmy się od razu za Fish Fabric pod wiatrakiem. Miejsce o tyle lepsze, że z lewej strony osłonięte niedużym falochronem, przez co łatwiej było przechodzić przybój. Dzień idealny: słoneczko, równy wiatr i piękne fale, które kilka razy ładnie udało mi się objechać. Środa i czwartek to również pływanie na żaglu 5,2m w Hanstholm i w Klitomöller. Piątek był dniem na odpoczynek. Mimo że wiało jakieś 4Bf, jednak nikomu nie chciało się wychodzić na dużych żaglach. Dzień poświeciliśmy na zwiedzanie okolicy i muzeum militarne w Hanstholm, gdzie można było zobaczyć potężne działa i bunkry z drugiej wojny światowej. Na ostatni dzień naszego pobytu, czyli sobotę, prognozy zapowiadały silny wiatr z zachodu z delikatną odchyłką na południe i fale do 4-4,5m. Z samego rana szybkie sprzątanie domku, który mieliśmy zdać do godz.10, i po tym ruszyliśmy na spot. Pogoda nie była za ciekawa. Co raz padał deszcze, ale ważne że wiało. Na brzegu kilku gości rozkładało żagle 4m, tak więc w ruch poszedł mój 4,3m. Problemów z pokonaniem przyboju nie było, bo wiatru w żaglu było aż nadto. Niektóre fale osiągały spokojnie 4m. Tego dnia zaliczyłem kilka mega skoków i zjazdów z tych olbrzymich fal. Były to największe fale na jakich kiedykolwiek udało mi się popływać. Wiatr coraz bardziej wzmagał na sile i na swoim 4,3 m byłem już trochę przeżaglowany. Nie miałem już sił na zmianę żagla tym bardziej, że zbliżał się czas odjazdu a nas czekała długa podróż do domu. Ok.15 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Wiatr coraz bardziej się wzmagał, ale i deszcz zacinał okropnie tak więc pływanie w takich warunkach nie należałoby do przyjemnych. Podsumowując wyjazd bardzo udany i trafiony z wiatrem. Towarzystwo również super. Pozdrowienia dla chłopaków z Warszawy. Sama miejscówka Klitmöller - Hawaje północy - jak najbardziej godna polecenia. by Pieniu
|
.:: wykonanie - Mike : współpraca - cała grupa ::. |